Jak nie martwić się na zapas?

W wielu społeczeństwach „martwienie się” jest postrzegane jako atrybut, cecha różnicująca dziecko od dorosłego. Nastolatkom jest sugerowane „martwienie się o swoją przyszłość”, osobom pełnoletnim „martwienie się o zapewnienie bytu rodzinie”. Człowiek martwiący się na zapas, jest w oczach społeczeństwa: dorosły, dojrzały, odpowiedzialny. Jeśli ktoś odważy się nie rozmyślać za często o przyszłości czy potencjalnych zagrożeniach, otoczenie zwykło go postrzegać, jako jednostkę nieodpowiedzialną, dziecinna, bujającą w obłokach.

W odpowiedzi na dany stan rzeczy, przyjaciele i rodziny osób martwiących się „na zapas”, coraz głośniej protestują, podkreślając problematyczność zjawiska. Pociesza ich fakt, że skoro nawyk nadmiernego martwienia się jest nabyty, to musi istnieć sposób na jego oduczenie. Jednak na drodze do zminimalizowania tytułowego problemu, zazwyczaj stoją dwie przeszkody:

Negacja szczęścia - skąd się to wzięło?

Jednym z wierzeń wynikającym z uwarunkowania wielokulturowego jest przeświadczenie o tym, że na szczęście należy sobie zasłużyć. Przesłanie mówiące, że ścieżka do poczucia radości zawsze wiedzie przez przykrości takie jak: ciężka praca, ból, cierpienie, jest zawarte zarówno w literaturze, filmie, jak i religijnych tezach. I chociaż faktem jest, że poczucie nieszczęścia często prowadzi do radości (zazwyczaj w wyniku zaistnienia odpowiedniego punktu odniesienia), pojawia się tutaj kluczowe pytanie: skąd człowiek ma wiedzieć, że wycierpiał/przepracował wystarczająco tyle, aby być szczęśliwym?

Podsumowując: ludzie pracują coraz dłużej i ciężej, jednocześnie nie czując się latami szczęśliwi. Martwiąc się na zapas dążą do celów, których nawet osiągane ich nie cieszą.

Wiara w to, że martwienie się jest narzędziem do wyznaczania celów

Ludzie nie przestaną się nadmiernie zamartwiać, dopóki istnieje przekonanie, że dany nawyk jest konieczny w osiąganiu sukcesów. Aby zrozumieć zagrożenie wynikający z danej tezy, warto dokonać rozróżnienia: naturalnej reakcji człowieka na zagrożenia (natury fizycznej i psychicznej), jaką jest odruch „walcz lub uciekaj” od - martwienia się – wyzwalającego, wyżej wymienioną reakcję, w wyniku wyimaginowanego lub przesadzonego zagrożenia.

Realnie rzecz ujmując, martwienie się bywa nawykiem upośledzającym człowieka. Stan gotowości do walki lub ucieczki, do jakiego zmusza jednostkę martwienie się wielorakimi rzeczami takimi, jak natarczywe pytania typu: „co inni o mnie myślą?” „czy zmarnowałem swoje życie?”, wysysa z człowieka wszelkie siły witalne i zaburza pracę jego umysłu.

 

Sposoby na zminimalizowanie nadmiernego martwienia:

Prokrastynacja nawyku

Teza: „co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro” okazuje się doskonałym sposobem na zminimalizowanie czynności nadmiernego zamartwiania na zapas. Blokując natrętne myśli i przekładając je na inny dzień, człowiek zyskuje czas na to, aby żyć tu i teraz, cieszyć się tym, co posiada, racjonalnie funkcjonować, żyć zgodnie z ideą slow life. Dla osób, które jednak dodatkowo w takiej sytuacji odczuwają dyskomfort spowodowany możliwością zapomnienia tego, o co mają się martwić, pomocna okazuje się zwykła kartka papieru. Notując natarczywe myśli, warto wyznaczyć sobie konkretny dzień, w którym można powrócić do danej listy i przeanalizować ją na spokojnie. Tym samym zyskuje się krocie czasu wolnego od zmartwień, ograniczając dany nawyk do konkretnego dnia. Stosując daną technikę, człowiek w pewien sposób przeczy założeniu, że cierpienie jest konieczne w osiąganiu szczęścia. Świadomie kierując swoim umysłem, może tu i teraz poczuć radość.

Zrozumienie działania umysłu

Człowiek (często nieświadomie) wręcz karze swojemu umysłowi martwić się. Należy pamiętać, że rozum człowieka nie przetwarza negatywów. Powtarzając sobie: „Nie martw się tym, co inni o tobie myślą”, umysł przekornie właśnie będzie krążył wokół danego tematu. Innymi słowy, świadoma próba zatrzymania nawyku martwienia się, często prowadzi do podświadomego natężenia danej czynności. Jak temu zaradzić? Istnieje szereg podejść terapeutycznych, których bazę stanowi umiejętne wypośrodkowanie świadomego przekazu i podświadomego odbioru. Lecząc fobie (do których coraz częściej zalicza się również nadmierne martwienie się) lekarze stosują metaforę pedałów gazu i hamulca. Specjaliści wychodzą z założenia, że aby ruszyć bezpiecznie do przodu (ze swoim życiem), należy wypośrodkować ruch stóp tak, aby hamulec ( zatrzymywanie natrętnych myśli) jak i pedał gazu (podświadome przetwarzanie umysłu) były wypośrodkowane. Teoretycznie proste założenie okazuje się być często jednak na tyle trudne, że konieczna jest pomoc specjalisty.

 

Nawyk martwienia się na zapas dla jednych jest czymś nieznaczącym (pojawiającym się sporadycznie), a dla innych czynnością cykliczną, zaburzającą ich poczucie szczęścia, racjonalnego myślenia. Nadmiernie zamartwiające się osoby niosą niepotrzebny ciężar, którym często obarczają bliskich, podczas gdy ich szczęście jest na wyciągnięcie ręki…

Foto: 1~2