Życie online versus offline
Nowe technologie i ich społeczne konsekwencje.
Nowe technologie, systemy, aplikacje pozwalają nam być stale online i korzystać z dobrodziejstw największej światowej sieci – Internetu. W cyberświecie zrobimy zakupy, opłacimy rachunki, założymy lokatę, skontaktujemy się ze znajomymi, zaplanujemy wakacje, pogramy i poczytamy. Czy internet zaspokaja wszystkie nasze potrzeby? Jak życie online wpływa na nasze życie offline?
Pokolenie 2.0
Mówi się też o nich digital natives, bo dzisiejsi nastolatkowie i studenci to pokolenie, które wychowało się w otoczeniu nowych technologii, korzystając z niej na co dzień - używając do kontaktów interpersonalnych, nawiązywania znajomości oraz do e-nauki. Bez niej jak bez ręki. Wykorzystują ją intuicyjnie, spontanicznie, bez analizowania. Ważna jest dla nich funkcjonalność + rozrywka. Grunt to nie pogubić się w tej globalnej wiosce i dobrze wykorzystać szanse jakie ze sobą niesie. Wielu już tą szansę wykorzystało i spełniło swoje marzenie. Szybkie i zachwycające kariery wielu obecnych znanych wokalistów tj. Adele czy Justin Bieber zaczęły się właśnie od amatorskich nagrań wrzucanych na Youtube.
Digital natives są przywiązani do szybkiego komunikowania się online - za pośrednictwem komunikatorów, na chacie, messengerze czy pisząc posty. Jest to droga nie tylko szybsza i wygodniejsza, ale również prostsza emocjonalnie. Online jesteśmy nie tylko bardziej anonimowi, ale również mamy poczucie większej kontroli. Podczas rozmowy online łatwiej jest wypowiedzieć to co trudne, bolesne, wstydliwe – łatwiej jest kontrolować też swoje reakcje i wrażenie, jakie wywołujemy u innych. Niestety rozwój takich form komunikowania się spłycił relacje w świecie offline. Wprawdzie łatwiej nawiązujemy nowe znajomości, ale też łatwiej i szybciej zrywamy kontakty – a może jest to już cecha charakterystyczna życia w świecie instant?…
E- pomaganie
Potencjał cyberświata wykorzystują też społecznicy. Spontaniczne ruchy, zbiórki funduszy na leczenie czy pomoc innym potrafią wzruszyć tłumy dobrych serc - rozprzestrzeniając się wirusowo w internecie. Można by powiedzieć, że słuszne idee szerzą się same. Ostatnio otrzymałam od koleżanki wiadomość o ogólnopolskiej akcji profilaktyki chorób nowotworowych u kobiet, zachęcającej do bezpłatnych badań. Wiadomość przekazałam również innym znajomym – i tak oto rodzą się informacyjne łańcuszki – agitujące do dobrego. Przykładem podobnych zjawisk jest też slaktywizm, zwany inaczej kanapową aktywnością, polegający na tym aby wyrazić swoje zainteresowanie czy poparcie dla jakiejś idei poprzez kliknięcie, udostępnienie czy zapostowanie czegoś. Eksperci sprzeczają się, czy jest w ogóle potrzebny, czy coś zmienia? Bezpośrednio pewnie nie, ale pokazuje często rangę danego problemu i jak duże jest społeczne poparcie dla danej akcji. Bardziej aktywną formą pomocy poprzez sieć jest natomiast e-wolontariat. Tutaj można zrobić już coś konkretnego – przetłumaczyć tekst, zredagować artykuł, przygotować stronę internetową, wykonać grafikę czy udzielić profesjonalnej porady – każdy może wykonać zadanie, które jest zgodne z jego umiejętnościami i kompetencjami. Więcej informacji na e-wolontariat.pl (jest tam zarejestrowanych obecnie już 946 e-wolontariuszy).
Na uwagę zasługuje tutaj też modny ostatnio crowdfunding czy crowdsourcing. Crowdfunding pozwala zebrać fundusze na start-upy czy własne projekty od innych internautów. Dzięki zebranym w ten sposób funduszom można zatem spełnić swoje marzenie i zrealizować pomysł, do którego przekonamy innych, a który bez pomocy i finansowania zostałby odłożony na półkę.
Crowdsourcing natomiast to idea zbierania recenzji swoich pomysłów, rad, opinii i korzystania z doświadczeń i wiedzy innych internautów. Więc jeśli można uczyć się na czyichś błędach, to czemu nie? Idea ta może też być wykorzystywana do skutecznego promowania marki - angażując jej odbiorców w życie marki i podejmowane o niej decyzje.
Dwie strony medalu
Ale aby nie było tak kolorowo, to trzeba wspomnieć również o tych ciemniejszych stronach życia w cyberprzestrzeni – głównie tych psychologicznych.
Badania profesor Sherry Turkle wykazały, że nowe technologie zmieniają nasze emocje, wywołują „Efekt Złotowłosej”. Tak jak Złotowłosa z bajki „Złotowłosa i trzy misie”, która wybierała najwygodniejsze dla siebie łóżeczko i krzesełko – tak my sterujemy relacjami online: nie za blisko, nie za daleko (Charaktery, nr 3, 2013). Jednocześnie można zauważyć, że mimo płytkości tych relacji, zabierają one mnóstwo czasu. Dzieci widzą rodziców przed komputerami – są obecni w domu fizycznie, ale tak naprawdę zupełnie gdzie indziej. Dorośli spędzają dużą część swojej doby będąc online - głównie z powodu swojej pracy, a po niej chcąc się zrelaksować dalej online pozostają aby pielęgnować swoje znajomości, przyjaźnie, kontakty z innymi. W niektórych skrajnych przypadkach pojawia się tzw. socjomania internetowa - czyli uzależnienie od kontaktów społecznych w internecie lub uzależnienie od sieci - potrzeba stałego bycia online i na bieżąco. Wyniki badań Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego wskazują, że ok. 6% osób korzystających z Internetu jest od niego uzależniona, a ok. 30% traktuje go jako sposób ucieczki od rzeczywistości. Ostatnie badania pokazują, że można się uzależnić również od Facebooka. Powstało nawet określenie „pokolenie F” – czyli osób młodych, którzy czują przymus zalogowania się i sprawdzenia nowości na swoim wallu.
Mózg w sieci
Częste korzystanie z komputera i życie online wpływają na pracę naszego mózgu. Z pozytywnych skutków można wymienić wielozadaniowość, której uczymy się jednocześnie mailując, grając i czytając newsy. Uczymy się też przetwarzania dużej ilości informacji i selekcjonowania danych. Długie przesiadywanie przed ekranem powoduje jednak niecierpliwość, bo jesteśmy przyzwyczajeni do krótkich informacji podawanych w pigułkowej formie – memy, posty, krótkie komentarze, palec w górę/dół. Jeśli jakaś strona nas nie zainteresuje przez pierwsze kilka sekund to opuszczamy ją, szukamy czegoś nowego (hmm, mam nadzieję, że ten artykuł nie okaże się być zbyt długi:) ). Przekłada się to też na życie codzienne. Odzwyczajamy się od czytania dłuższych tekstów, książki idą w odstawkę, a co za tym idzie pogarszają się zdolności twórcze, wyobraźnia. Komunikacja online powoduje też to, że mniej stosujemy mowę ciała i aspekty niewerbalne kuleją.
W sieci jesteśmy bomardowani taką ilością informacji, że może pojawić się zjawisko zwane przeciążeniem informacyjnym (information overload). Priorytetyzowanie zdań i selekcja tych wiadomości, które są dla nas ważne, w takich warunkach jest niezmiernie trudne. Nasz mózg traci niekiedy orientację. Czujemy się zmęczeni a wykonanie prostych zadań zajmuje nam wtedy dwa razy więcej czasu niż zwykle.
Innym ciekawym zjawiskiem, tym razem w odniesieniu do korzystania z komórek i innych urządzeń mobilnych, jest syndrom HPVS - czyli odczuwanie fantomowych wibracji (których de facto nie ma). Może on pojawić się u osób, które noszą telefon blisko ciała i mają włączoną funkcję wibrowania. Mózg przyzwyczaja się do tego typu wibracji i po pewnym czasie jeśli przestaje je odczuwać w takiej co zwykle częstotliwości, pojawia się „głód informacji”, który niejako zaspakaja sobie sam – wywołując właśnie HPVS. Na szczęście nie jest to schorzenie, ani objaw choroby psychicznej - zatem spokojnie:)
Mimo powyższych negatywnych stron cyberświata i nowych technologii, nadal więcej dostrzegam plusów i przy rozsądnym korzystaniu z nich, można zrobić wiele dobrego lub spełnić niejedno marzenie. Według raportu CBOS („Internauci”) 48% Polaków twierdzi, że dzięki nowym technologiom świat staje się lepszy, zatem nie jestem odosobniona:).
Komentuj przez Facebooka