Pracownicy i menedżerowie Toyoty przechodzą specjalne szkolenia z komunikacji wspierającej kreatywność. Prowadziliśmy tego typu szkolenia dla kilkunastu klientów. Spróbujmy więc pokazać, jaki styl i kultura komunikacji promują twórcze postawy.
Profesor Kotarbiński twierdził, że ludzie są szczerzy lub grzeczni, a rzecz w tym, żeby znaleźć się gdzieś pośrodku. Dzieci są przede wszystkim szczere i to czasem bezkompromisowo. Im są starsze, im bardziej zsocjalizowane, tym stają się grzeczniejsze, czyli trochę fałszywe. Opłaca im się to w życiu społecznym, ale może zabijać innowacyjność.
Zastanówmy się, jak więc znaleźć ten złoty środek w komunikacji i pomyślmy, co wziąć od dzieci w ich sposobie rozmawiania a co zachować ze świata dorosłych, żeby stworzyć optymalne warunki do rozwoju kreatywności w firmie. Wadą komunikacji dzieci jest to, że mówią sobie wszystko wprost bez jakichkolwiek zahamowań. Jednocześnie jest to ich zaletą, ponieważ od razu wszystko jest jasne. Wielu dorosłych ma duży kłopot z otwartością, ponieważ przekazano im silne normy społeczne nakazujące bycie grzecznym i dbanie o relacje z innymi, a także o zachowanie własnego pozytywnego wizerunku w oczach rozmówców i swoich własnych. To właśnie dlatego dorośli często ugryzą się w język, powstrzymają się od powiedzenia prawdy. Często jest to korzystne, ale tylko wtedy, gdy nie przekracza granicy ugrzecznionego fałszu.
Innowacyjność w organizacji nie ma szans rozwinąć się tam, gdzie nie ma przepływu rzetelnej informacji. Twórcy nowych pomysłów powinni bez obaw mówić innym o swoich projektach, a słuchacze powinni wprost informować, jakie widzą zalety i wady tych nowinek. Będzie to możliwe tylko wtedy, gdy komunikacja będzie przypominała tę dziecięcą - z niewielką modyfikacją pochodzącą ze świata dorosłych. Jak więc ma to wyglądać i jak komunikację interpersonalną powiązać z trenigiem twórczości (więcej o tym także w książce Budowanie Kultury Innowacyjnosci, rozdział Trening Twórczości.
Małe dzieci mówią wszystko bez ogródek, dzięki temu informują, czego chcą i tłumaczą, czemu jest to dla nich ważne. To normalne, że maluch powie „Nie chcę iść do przedszkola, bo nie lubię swojej pani i Bartka”. Nie przebierają w słowach także wtedy, gdy oceniają innych lub bieżącą sytuację, na przykład „Chodźmy już od cioci, bo tu jest nudno” albo „Ta stara pani nieładnie pachnie i nie chcę, żeby koło mnie siedziała”. Taka szczerość jest zarówno komunikacyjnym ideałem, jak i społecznym nieszczęściem. Powinniśmy więc kontrolować poziom naszej otwartości wobec innych, ale jednak nieco mniej niż zwykle to czynimy. Będziemy skuteczniejsi, jeżeli będziemy nieco bardziej szczerzy w opiniowaniu pomysłów, mówieniu o swoim stosunku do różnych propozycji a także o swoich oczekiwaniach. Nie aż tak wprost, jak to robią dzieci, ale mniej skrycie i fałszywie, jak robi to wielu dorosłych.
Co leży u podstaw tak dużej skrytości dorosłych a w związku z tym ich nieprawidłowej komunikacji? Przyczyn jest wiele, na przykład:
- dobre wychowanie
- pragmatyczny konformizm
- wyrachowana hipokryzja
- obawa przed utratą relacji społecznych
- dbanie o własny wizerunek
Obok tych oczywistych powodów, jest jeszcze jeden, z którego wielu dorosłych nie zdaje sobie sprawy. To idee irracjonalne opisane po raz pierwszy przez Alberta Ellisa, amerykańskiego psychologa poznawczego i terapeuty, który opisał szereg przekonań, które towarzyszą nam w życiu. Część z nich wpoili nam nasi rodzice i wychowawcy, inne wyrobiliśmy sobie sami. Wydaje nam się, że są one zawsze obowiązującymi zasadami opisującymi, jak powinniśmy zachowywać się w życiu. Tymczasem bywa z nimi różnie. Niekiedy nam pomagają, ale częściej nas ograniczają i nie pozwalają na bycie otwartym, konkretnym albo stanowczym. Opisano wiele idei irracjonalnych. Przykładami tych, które stoją na przeszkodzie innowacyjności lub prawidłowej komunikacji są:
Bezpośrednie „spowalniacze” innowacyjności:
- Nie możesz się wygłupić
- Lepsze stare znane niż nowe nieznane
- Nie ryzykuj
- Wszystko trzeba zrobić idealnie
- Musisz dokończyć każde zadanie
- Nie wolno robić błędów i się mylić
Przekonania wpływające na kiepską komunikację utrudniającą rozwój innowacyjności:
- Nie powinieneś mówić wprost, czego chcesz, bo to niegrzeczne lub może się źle skończyć dla ciebie
- Nie mów o sobie, bo to egoistyczne
- Nie powinno się pokazywać emocji
- Zawsze trzeba być miłym i dbać o dobre stosunki z innymi
- Należy unikać konfliktów
- Lepiej unikać kłopotów
Już samo uświadomienie sobie tych ograniczających przekonań usprawnia innowacyjność i poprawia komunikację. Najskuteczniej można zredukować ich wpływ, zdając sobie sprawę z ich „obecności w naszych głowach” i działając wbrew temu, co podpowiadają - oczywiście zachowując rozsądek i umiar. Gdyby więc firma, która stawia na innowacyjność, postanowiła zredukować ograniczający wpływ idei irracjonalnych, mogłaby stworzyć katalog zasad stanowiących przeciwieństwa tych, które wymieniliśmy przed chwilą:
- Żaden nowy pomysł nie jest głupi
- Zawsze szukajmy nowych, lepszych rozwiązań
- Ryzyko się opłaca
- Każdy niedoskonały pomysł może być początkiem czegoś świetnego
- Pokazujemy sobie już prototypy, bo wtedy więcej osób może mieć pomysł, jak je poprawiać
- Błędy i pomyłki to normalna rzecz
- Jasno przedstawiajmy swoje oczekiwania
- Mówmy otwarcie i konkretnie o swoich wątpliwościach odnośnie każdego pomysłu
- Jeśli coś w firmie budzi nasz niepokój, nie ukrywamy tego
- Lepiej powiedzieć prawdę, nawet trochę nieprzyjemną
- Konflikty są normalną rzeczą, chodzi tylko o to, żeby je rozwiązywać
- Wolimy pracowników niepokornych niż zachowawczych
Wyobraźmy sobie firmę, w której wszyscy wierzą w te zdrowe zasady. Takie firmy - choć rzadko -naprawdę istnieją. Powróćmy raz jeszcze do dzieci, które szukają zabawy i zmodyfikujmy ją tak, żeby odpowiadała podobnej sytuacji w firmie, w której innowacyjność jest ważna.
Rozmowa mogłaby wówczas wyglądać tak:
- Słuchaj, potrzebuje Twojego wsparcia. Mam pomysł na taki projekt… (tu rozmówca opisuje swój pomysł).
- Fajne ale za drogie.
- To użyjmy tańszych zamienników z Chin.
- To wzrośnie awaryjność. Zresztą zarząd nie zgodzi się na chińszczyznę.
- Mógłbyś czasem poprzeć mnie a nie zarząd!
- Że co ?!?
- Przepraszam… Chodzi mi o mój pomysł – żebyś go poparł.
- Jak tylko wymyślisz, jak obniżyć budżet bez chińskiego badziewia. Masz jakiś pomysł? Bo ja na razie nie.
- Popytam dostawców, może oni coś wymyślą. A ty mógłbyś pogadać z zarządem.
- Ok, popytaj. A ja wybadam czy zarząd byłby skłonny tak zaryzykować.
- Dzięki.
Jak widać, taka rozmowa może razić bezpośredniością, czy nawet brutalną szczerością. Jednak po rozmowie obie strony znają swoje szczere opinie i wiedzą, co mają dalej robić. Nie ma to owijania w bawełnę, nie ma marnowania czasu na pustosłowie, nie ma doszukiwania się drugiego dnia.
Emocje sprzyjają innowacyjności
Obok prawidłowej komunikacji w rozwoju innowacyjności sprzyja też właściwe podejście do emocji. Są one ściśle powiązane z komunikacją, ponieważ wiele treści naszych wypowiedzi jest informacją o naszym stanie emocjonalnym. Nie żyjemy w świecie wyłącznie racjonalnym, jak wydaje się wielu menedżerom i wyznawcom kartezjuszowskiego „Myślę więc jestem”. Szkoda, że Rene Descartes blisko czterysta lat temu nie powiedział tego słynnego zdania trochę inaczej: „Myślę i przeżywam, więc jestem”, bo uwzględniłby coś, co i tak towarzyszy nam zawsze i jest potężną siłą napędową niejednego działania. Zrozumienie towarzyszących nam emocji, ich wpływu na nas oraz naszą kreatywność oraz umiejętność wykorzystania tej wiedzy może przynieść wymierne korzyści. Ważne by zdać sobie sprawę, że same emocje mogą działać dwojako: pobudzić kreatywność lub ją zablokować.
Wpływ niekorzystny
Wspomnianym wyżej irracjonalnym ideą zawsze towarzyszą emocje i związane z nimi niespokojne, a czasem nawet paraliżujące myśli. Może to być np. obawa przed ośmieszeniem, niepokój o zachowanie poprawnych relacji, lęk przed popadnięciem w tarapaty w swojej pracy. To zupełnie normalne zjawisko. Dobrze byłoby jednak, by taki stan nie blokował nas przed wymyślaniem czegoś nowego, przedstawieniem swoich pomysłów, proponowaniem zmian lub szczerym mówieniu o tym co nam się nie podoba w innych projektach, pomysłach. Nie każdy potrafi uciec od emocji, ale każdy z nas może starać się doprowadzić do tego, że ich wpływ będzie niewielki i krótkotrwały. Jak to zrobić? Po pierwsze zaakceptować fakt, że emocje mogą a czasem i będą się pojawić, po drugie postarać się działać mimo wszystko. Tak jak w pierwszym przykładzie, gdzie dzieci chciały grać w piłkę. Pomimo początkowego obrażenia, szybko się dogadały, bo zadały sobie sprawę, że jeśli się nie pogodzą to nici z wspólnej zabawy. Dzieci potrafią się obrazić gwałtownie i głęboko, ale na szczęście na chwilę. To bardzo pragmatyczne spojrzenie, więc warto je powielać. Dorośli mogliby uczyć się od dzieci krótkiego „przeżywania/przetrawienia” emocji. Dokładając jednak starań, by nie uwidaczniały się one równie gwałtownie jak to ma miejsce u nich.
Wpływ korzystny
Pozytywny wpływ emocji w organizacjach stawiających na innowacyjność widać w kilku sytuacjach:
- Jeśli jakiś pomysł wywołuje nasz niepokój, pokazujemy to. Być może dzięki temu ktoś zwróci uwagę na niebezpieczny aspekt proponowanego rozwiązania, którego początkowo nikt nie widział. Dzieci nie mają zahamowań przed uwidocznieniem tego, jak bardzo się boją i jest to dla nich korzystne – np. gdy ich lęk alarmuje rodziców i pozwala okazać pomoc. Taka szczerość przydałaby się też dorosłym – musieliby tylko zwalczyć w sobie obawę, ze ktoś odczyta ich emocje jako słabość.
- Gdy znajdziemy nowe rozwiązanie, cieszymy się, a to dodaje skrzydeł nam samym i całemu zespołowi. Zadowolenie z siebie i radość ze stworzenia czegoś nowatorskiego motywuje do dalszych działań i nagradza dotychczasowe wysiłki. Dorośli rzadko cieszą się tak spontanicznie i ekspresywnie jak dzieci, bo nie chcą wyjść na niedojrzałych. Dlatego szybko tracą pozytywną energię. Bardzo często na szkoleniach z zarządzania zadajemy pytanie zmęczonym, odpowiedzialnym dorosłym: „Kiedy ostatni raz śmialiście się tak głośno i nieskrępowanie, jak dzieci?”. Najczęściej słyszymy w odpowiedzi, że zdarzyło się to podczas zakrapianej imprezy. A wtedy pytamy ponownie: „A kiedy cieszyliście się jak dzieci, ale na trzeźwo?” Wówczas odpowiedzią jest na ogół cisza.
- Jeśli dzieci nie potrafią czegoś zrobić i czują się bezradne, nie wahają się wezwać pomocy. Albo pędzą do mamy albo proszą kolegów o wsparcie, na przykład „Podsadź mnie do tej gałęzi, bo nie umiem jej dosięgnąć”. Niektórzy dorośli wszystko chcą zrobić sami, żeby udowodnić sobie lub otoczeniu, jacy są odpowiedzialni lub wartościowi. Niekiedy wynika to z opisanych w tym rozdziale idei irracjonalnych, ale jak już pisaliśmy, nie ma sensu się nimi kierować. Bezradność jest pozytywną emocją, która czasem podpowiada, by poszukać pomocy. Co dwie głowy, to nie jedna – kreatywność funkcjonuje lepiej w grupie, która generuje więcej pomysłów niż pojedynczy pracownik. Poproszenie o pomoc nie jest oznaką słabości, może być zaproszeniem do powiększenia grona osób, które będą wspólnie szukać lepszych pomysłów lub rozwiązywać istniejący problem. Oczywiście nie z każdym problemem, którego nie potrafimy rozwiązać w ciągu pięciu minut, powinniśmy iść do przełożonego. Jednak gdy wielokrotne próby nie przynoszą powodzenia – lepiej poszukać wsparcia niż ponownie zaliczyć porażkę.
- Dzieci, które mają czegoś dosyć tak bardzo, że frustracja przekracza poziom ich wytrzymałości, zaczynają płakać. To ważna informacja dla nich samych, która podpowiada „Zostaw to już, potem do tego wrócisz” albo „Zostaw to już na zawsze” albo też „Odpocznij”. Może też być podpowiedzią dla innych osób, że należy ruszyć na ratunek. Niektórzy dorośli tak długo skrywają frustrację, że czasem tracą nad nią kontrolę. Wtedy eksploduje ona z siłą nieadekwatną do sytuacji, ale proporcjonalną do poniesionego wysiłku spożytkowanego na jej ukrywanie. Taka gwałtowana reakcja jest źle odbierana przez otoczenie dlatego byłoby lepiej, gdybyśmy wcześniej ujawniali emocje, dopóki są na poziomie pozwalającym na ich kontrolowane wyrażanie. Może ktoś nam wtedy pomoże. A jeżeli wolimy działać w pojedynkę, zauważajmy naszą frustrację i uwzględniajmy jej wpływ na naszą efektywność. Trudno liczyć na kreatywność, gdy jesteśmy u kresu wytrzymałości. Jeżeli pozwolimy sobie na odpoczynek, szybko przywrócimy swój twórczy potencjał. Jeżeli zostawimy problem, którego nie potrafimy rozgryźć, nagle może pojawić się olśnienie, które go rozwiąże. Czyli – naśladujmy dzieci, które tak właśnie robią.
Podsumowując, nie ma powodu bać się emocji. Jeśli zależy nam na innowacyjności, opłaca się wykorzystywać informacje, które są przekazywane za ich pośrednictwem i korzystać z pozytywnej energii podsycanej przez nie. A tam, gdzie emocje stoją na drodze kreatywności, nie ma sensu ich się bać, lepiej je rozumieć i ograniczać ich blokujący wpływ.
Komentuj przez Facebooka